-Valeria, ja, ja nie chce jechać do Polski.. -powiedziałam do Val, siadając powoli na krzesło w kawiarni. - Tam będzie Jasiek... - dodałam.
-Rozumiem, ale może akurat gdzieś wyjechał?! - rzekła do mnie.
-On? Nie, on nadal czeka na mnie.. - powiedziałam do Valerii. Tak, jestem załamana! Jade do Polski do ciotki, ale obok niej mieszka mój eks.. Ja nie wiem jak to przeżyje. Ciekawe jak teraz w ogóle wygląda i czy mnie pozna. Ale teraz nie powinnam sie nim przejmować. Zaraz ide odebrać świadectwo ze szkoły i wakacje! Ta, w Polsce..
*
-Pokaż to świadectwo! - krzyknęła do mnie Valeria.
- Ta masz. Nic szczególnego.. - odrzekłam.
-Ta, nic szczególnego? Same piątki i tylko jedna czwóra! Babo, ja nigdy takich ocen nie miałam..
-Tsa..
-Ej, to kiedy wyjeżdżasz? -spytała.
-Już jutro..
-Jejku, stara, będe tęsknić.
-Ja też - odpowiedziałam i przytuliłam Val. - Wieem! - krzyknęłam na całe gardło.
-Co?
-Jedziesz jutro ze mną!
-Hahaha, uważaj bo mi rodzice pozwolą..
-Nie bój sie, nie. Moja mama zadzwoni do nich dzisiaj wieczorem i będzie gites. - rzekłam.
-Tak myślisz?
-No tak!
-A co z Brooklynem? - spytała Val.
-Nie wiem. Ale na pewniaka o nim nie zapomne. Przecież nie wyjeżdżam na całe życie!
-No niby tak ale nie boisz sie że znajdzie sobie kogoś innego?
-Weź przestań! Dobra, idziemy, do mnie?
-Nie moge.. musze sie pakować jeśli mam jechać! Haha, fajnie żyć marzeniami..
-Ale ty głupia jesteś! I tak pojedziesz, zobaczysz..
Po powrocie do domu, sorka, po powrocie do PUSTEGO domu poszłam do pokoju. Przebrałam sie w luźne ciuchy i weszłam na fejsa. Nic ciekawego na nim.. Nagle zadzwonił do mnie telefon.Był to Brook.
-Hallo?
-Cześć Nesca. Moge Cie wyrwać gdzieś dzisiaj? - spytał.
-Sorki, ale nie dam rady. Musze sie spakować i w ogóle..
-Gdzie wyjeżdżasz? - spytał ze zdziwieniem.
-O matko, nie mówiłam Ci?
-Nie.
-Okay, to przyjedź do mnie, mam wolną chate i pogadamy.
-Okay. Będe za 30 minut. - tak jak powiedział, tak też zrobił. Po 30 minutach wyczekiwania zadzwonił dzwonek. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Cześć. -powiedział Brook, całując mnie w policzek. Uśmiechnęłam sie i odpowiedziałam:
-No czeeeeeść. Wchodź!
-Dobra, gadaj co to za wyjazd.
-Ajć, siadaj, zaraz Ci wszystko opowiem. - rzekłam kierując ręką na sofe. - Chcesz coś do picia? - dodałam.
-Nie, dzięki. Siadaj i gadaj dlaczego, gdzie i po co wyjeżdżasz! - rzekł, a ja opowiedziałam mu cała historię.
-A to ciulowo.. -oznajmił.
-Noo..
-Spakowana już jesteś? - spytał.
-No, częściowo tak.. -powiedziałam siadając na przeczołek fotela.
-No to idziemy na lody. - wstał i wyrwał mnie z fotela.
-Haha, głupolu, ja nawet ubrana nie jestem..
-Naga nie jesteś, więc możemy iść. -powiedział nadal trzymając mnie za ręke.
-Zaczekaj! - krzyknęłam, gdy już wychodziliśmy z przedpokoju. - Daj mi 5 minut, musze sie ogarnąć..
-No dobra!
15 MINUT PÓŹNIEJ..
-Miało być 5 minut, a nie całą wieczność!
-Nie marudź tylko chodź!
Szliśmy w strone lodziarni jakieś 10 minut. Poszliśmy w stronę parku, zajadając lody.
- Jakiego masz? - spytałam.
- Stracciatella jakaś.. Nawet dobra, chcesz spróbować? -zapytał a mnie zamurowało.
-Pewnie. - powiedziałam, gdy ten dał mi loda. -Nawet spoko. - dodałam.
Po spacerze Brooklyn odprowadził mnie pod dom.Stanęliśmy chwilkę w ciszy gdy ten powiedział:
-No jak jutro wyjeżdżasz to znaczy że sie już przez najbliższe tygodnie nie zobaczymy. -przytaknęłam ze smutną miną. - Ej no, przecież na koniec świata nie jedziesz. -dodał i przytulił mnie. Zrobiło mi sie tak słodko, że nie chciałam go nigdy puścić. Po chwili pożegnałam sie z nim i poszłam do swojego pokoju, by skończyć sie pakować.
-Mamoo!? - krzyknęłam. - Dzwoniłaś do mamy Valerii?
-Jej. Zapomniałam na śmierć! - odpowiedziała.
-No, dzięki. Teraz to już na stówe nie pojedzie!
-To nic żabciu. To tylko kilka tygodni.. - NO PIĘKNIE! Jeszcze tego było mało. Valeria nie jedzie, jade do Polski, no i pewnie spotkam Jaśka.
NASTĘPNY DZIEŃ.
-Nescaa! Wstawaj, już 11, a samolot masz już o 13. - krzyknęła mama, zdzierając ze mnie kołdre.
-O shit.- powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Odświeżyłam sie i migusiem zeszłam na śniadanie. Gdy zjadłam płatki z jogurtem, dobiegła już godzina 12. Spakowałam laptopa, tablet i wszystkie inne duperele do torby i pojechałam na lotnisko. Czekałam na samolot, gdy wreszcie do niego wsiadłam. Podróż minęła mi błyskawicznie. Po wylądowaniu przywitałam sie z ciotką Anną i udałyśmy sie do auta. Długo nie jechałyśmy. Po drodze zachwycałam sie pięknością Bałtyku i wielu innych atrakcji.W końcu zajechałyśmy pod dom. Weszłam do mojego pokoju i rzuciłam sie na łóżko. Musiałam oczywiście napisać esemesa mamie, że jestem na miejscu -.-
*
Minęła już godzina, kiedy jestem w Polsce. Wypakowałam sie i poszłam w bikini na taras, żeby sie poopalać. Gdy przeglądałam fejsa na telefonie, do domu zadzwonił dzwonek. Ciotka nie słyszała więc musiałam iść zerknąć kto to. Otworzyłam drzwi a w nich stał...
---------------------------------------
HSAUHAUHSAUHSAU TAK, TRZYMAM WAS Z NIEPEWNOŚCI XD NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIE ZA 2-3-4 TYGODNIE ;//
miłość? nie, dzięki. wole piłke nożne.
niedziela, 28 lipca 2013
czwartek, 27 czerwca 2013
3. Randka i szybka decyzja o wyjeździe.
Siedziałam w kuchni, gdy ojciec wpadł wkurzony.
-Jezu, tato, co Ci jest? - spytałam.
-Aa. W lipcu mamy mecz.. - odpowiedział.
-Aha, okay. i co dalej?
-No zajebiście! - krzyknął.- Do Polski jedziemy na mecz.
-Haha, do tego zadupia? - zapytałam a ojciec dziwnie na mnie popatrzył.Zerknęłam na zegarek i poszłam do szkoły. Pierwsze 2 lekcje luz, bo religia i matma. Następne to katastrofa. Język hiszpański i wf. Hiszpański jeszcze ścierpie, ale wf? nigdy.
Poszłam z Valerią do szatni.Przebrałyśmy sie i z niechcenia udałyśmy sie w strone boiska. Zauważyłam z oddali Luisa - kolege z klasy.
-Ej, wy macie wf z nami? - spytałam, gdyż wf zawsze miałyśmy osobno dziewczyny i osobno chłopaki.
-No niestety. Pani nie ma.. - odrzekł.
-O God. Czyli nożna? - spytałam.
-No raczej!
-Eee. ide sie przebrać, i nie będe ćwiczyć. - powiedziałam i odwróciłam sie na pięcie. BANG! Niestety, nauczyciel już szedł w naszą strone. O kurcze, jednak musze ćwiczyć..
*
-Jesteeem! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami do domu.
-To dobrze, siadaj do stołu, zaraz bedzie obiad. - powiedziała mama z kuchni. Ja zaś poszłam do łazienki umyć ręce.
-A tato gdzie jest? - krzyknęłam z łazienki do mamy.
- Na spotkaniu u Rosella. Omawiają jutrzejszy mecz charytatywny.
-Eee. Czyli prędko nie wróci. - powiedziałam i zasiadłam do stołu. Zjadłam obiad i poszłam odrabiać lekcje. Wtedy niespodziewanie do mojego pokoju wpadła mama.
-Córciu, ja cie bardzo przepraszam, ale ta twoja ulubiona koszulka Fc Barcelony spaliła mi sie przy prasowaniu.
- Nosz kurde.. - rzekłam.- Dobra, daj mi hajs, musze iść sobie kupić drugą bo jutro mecz.. - dodałam i wziełam pieniądze od mamy. Zamknęłam książki i poszłam w strone FcBotigi. Szłam poboczem, gdy dostałam SMS-a od nieznajomego numeru:
''Cześć Francesca. Masz jakieś plany na jutro? bo może byśmy sie gdzieś wyrwali? pozdrawiam, Brook ;-)''
-Jezu, tato, co Ci jest? - spytałam.
-Aa. W lipcu mamy mecz.. - odpowiedział.
-Aha, okay. i co dalej?
-No zajebiście! - krzyknął.- Do Polski jedziemy na mecz.
-Haha, do tego zadupia? - zapytałam a ojciec dziwnie na mnie popatrzył.Zerknęłam na zegarek i poszłam do szkoły. Pierwsze 2 lekcje luz, bo religia i matma. Następne to katastrofa. Język hiszpański i wf. Hiszpański jeszcze ścierpie, ale wf? nigdy.
Poszłam z Valerią do szatni.Przebrałyśmy sie i z niechcenia udałyśmy sie w strone boiska. Zauważyłam z oddali Luisa - kolege z klasy.
-Ej, wy macie wf z nami? - spytałam, gdyż wf zawsze miałyśmy osobno dziewczyny i osobno chłopaki.
-No niestety. Pani nie ma.. - odrzekł.
-O God. Czyli nożna? - spytałam.
-No raczej!
-Eee. ide sie przebrać, i nie będe ćwiczyć. - powiedziałam i odwróciłam sie na pięcie. BANG! Niestety, nauczyciel już szedł w naszą strone. O kurcze, jednak musze ćwiczyć..
*
-Jesteeem! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami do domu.
-To dobrze, siadaj do stołu, zaraz bedzie obiad. - powiedziała mama z kuchni. Ja zaś poszłam do łazienki umyć ręce.
-A tato gdzie jest? - krzyknęłam z łazienki do mamy.
- Na spotkaniu u Rosella. Omawiają jutrzejszy mecz charytatywny.
-Eee. Czyli prędko nie wróci. - powiedziałam i zasiadłam do stołu. Zjadłam obiad i poszłam odrabiać lekcje. Wtedy niespodziewanie do mojego pokoju wpadła mama.
-Córciu, ja cie bardzo przepraszam, ale ta twoja ulubiona koszulka Fc Barcelony spaliła mi sie przy prasowaniu.
- Nosz kurde.. - rzekłam.- Dobra, daj mi hajs, musze iść sobie kupić drugą bo jutro mecz.. - dodałam i wziełam pieniądze od mamy. Zamknęłam książki i poszłam w strone FcBotigi. Szłam poboczem, gdy dostałam SMS-a od nieznajomego numeru:
''Cześć Francesca. Masz jakieś plany na jutro? bo może byśmy sie gdzieś wyrwali? pozdrawiam, Brook ;-)''
Skąd on miał mój numer? A no tak. Ojciec mu dał.. Szybko mu odpowiedziałam że mam czas, ale dopiero po meczu. Odpisał mi że pasuje mu i kazał mi sie ubrać w luźne rzeczy.. Huhu, pierwsza randka na sportowo? Może być! Dobra, koniec tych rozmyśleń. Czas wybrać koszulkę. Ale jaką? wyjazdową czy domową? Wybrałam jednak wyjazdową,bo będzie mi pasować do trampek.
Ten mecz bedzie jakąś katastrofą! Nie dość, że grają ze (S)Realem, to jeszcze u nas nie gra Messi od pierwszej minuty. Fajnie, c'nie? -.- Dobra, koniec tych czarnych myśli. Musze iść szybko do domu.
*
Nadszedł dzień meczu no i "randki". Wstałam dość późno i zamulałam cały dzień przed laptopem. Nawet do szkoły nie poszłam, nie chciało mi sie. Za 2 dni koniec roku szkolnego i wakacje, a ja nadal nie mam planów. Chyba znów ojciec wyśle mnie do ciotki do Polski, a tego to ja nie przeżyje.. Ale i tak bedę musiała, bo za miesiąc jest w Gdańsku mecz, to pewnie rodzice mnie zostawią u rodziny a oni sami pojadą gdzieś indziej..
-Valeria,wpadaj do mnie szybko, nie wiem w co mam sie ubrać na randkę! - zadzwoniłam do Val, która przyjechała do mnie jak najszybciej. Weszłyśmy do garderoby a tam nic. Brook kazał mi sie ubrać na sportowo, więc wyciągnęłam czarne rurki, nową koszulkę FCB, czarne vansy i bluzę. Szkoda, że ta "randka" jest zaraz po meczu. Tak, to ja bym miała przynajmniej czas na przebranie się z ciuchów Blaugrany czy coś..
*
Weszłam na trybuny i podziwiałam grę chłopaków. Po pierwszej połowie prowadzili dwiema golami Iniesty i o dziwo Pique. No, w drugiej zaś Królewscy odpłacili sie jedną bramką, ale dobrze że tylko jedną. Pogratulowałam chłopakom i wyszłam na zewnątrz boiska. Wyciągnęłam telefon z kieszeni aby sprawdzić godzinę, gdy do mnie podszedł Brooklyn.
-Cześć. - powiedział niepewnie.
-No hej. - odpowiedziałam. - To gdzie idziemy? - dodałam.
-Aa, to jest niespodzianka!
-Aha, no to okay. Ale już mam się zacząć bać?
-Haha, nie nie musisz. -odrzekł i poszliśmy w strone centrum miasta. Przed jakimś budynkiem, Brook pozwolił sobie zamknąc mi oczy. Czułam sie dziwnie, gdy ten trzymał ręce na mojej twarzy.. Weszliśmy powoli przez drzwi, gdy usłyszałam szum. Po chwili Brook odsłonił moje oczy, gdy ujrzałam gokarty. Uśmiechnęłam się i szybko poszliśmy do jakiegoś chłopa, bo czas nas gonił. Przebrałam sie w kombinezon i założyłam kask. Musiałam tylko poczekać na Beckhama, który wybierał dla nas gokarty. Wsiadłam i czym prędzej wcisnęłam gaz. Na mecie byłam pierwsza. Wyszłamm z pojazdu i przedrzeźniałam sie z Brooklynem, że jest słaby. Czułam, że nasze więzi sie zacieśniają. Następnie poszliśmy na pizze do pobliskiej restauracji. Jedząc i piją wygłupialiśmy sie. Śmiechu przy tym było co niemiara.
*
Po udanej randce, Brook odprowadził mnie do domu. Stanęłam przed bramką, gdy ten złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie.
-Dobranoc. - szepnął do ucha i musnął mnie w policzek. Zaczerwieniłam sie i poszłam w stronę drzwi. Nie wiedziałam że jeszcze ten dzień sie spieprzy...
-Jestem! - krzyknęłam wchodząc do salonu.
-Dobrze córciu, siadaj, musimy pogadać.. - powiedziała mama.
-Okk. Już mam sie bać? - spytałam rzucając sie na sofę.
-No, już powinnaś. - rzekła a mi serce stanęło. -Słuchaj, ostatnio przeżywamy z ojcem kryzys i sama rozumiesz, musimy znaleźć dla siebie więcej czasu, więc jedziemy z ojcem na Karaiby, a Ty pojedziesz do ciotki do Polski.. - dodała.
-Ale mamoo?!
-Ej, chcesz żebyśmy dalej byli z mamą małżeństwem? - spytał ojciec, a ja udałam sie do swojej sypialni. Rzuciłam sie na łóżko, że aż zasnęłam...
________________________________________________
no i jest kolejny rozdział. postaram sie jutro albo dzis dodać kolejny, bo przez caaaaałe wakacje nie będe sie udzielała ;cc
+ newsy w zakładce "BOHATEROWIE" ;-)
Ten mecz bedzie jakąś katastrofą! Nie dość, że grają ze (S)Realem, to jeszcze u nas nie gra Messi od pierwszej minuty. Fajnie, c'nie? -.- Dobra, koniec tych czarnych myśli. Musze iść szybko do domu.
*
Nadszedł dzień meczu no i "randki". Wstałam dość późno i zamulałam cały dzień przed laptopem. Nawet do szkoły nie poszłam, nie chciało mi sie. Za 2 dni koniec roku szkolnego i wakacje, a ja nadal nie mam planów. Chyba znów ojciec wyśle mnie do ciotki do Polski, a tego to ja nie przeżyje.. Ale i tak bedę musiała, bo za miesiąc jest w Gdańsku mecz, to pewnie rodzice mnie zostawią u rodziny a oni sami pojadą gdzieś indziej..
-Valeria,wpadaj do mnie szybko, nie wiem w co mam sie ubrać na randkę! - zadzwoniłam do Val, która przyjechała do mnie jak najszybciej. Weszłyśmy do garderoby a tam nic. Brook kazał mi sie ubrać na sportowo, więc wyciągnęłam czarne rurki, nową koszulkę FCB, czarne vansy i bluzę. Szkoda, że ta "randka" jest zaraz po meczu. Tak, to ja bym miała przynajmniej czas na przebranie się z ciuchów Blaugrany czy coś..
*
Weszłam na trybuny i podziwiałam grę chłopaków. Po pierwszej połowie prowadzili dwiema golami Iniesty i o dziwo Pique. No, w drugiej zaś Królewscy odpłacili sie jedną bramką, ale dobrze że tylko jedną. Pogratulowałam chłopakom i wyszłam na zewnątrz boiska. Wyciągnęłam telefon z kieszeni aby sprawdzić godzinę, gdy do mnie podszedł Brooklyn.
-Cześć. - powiedział niepewnie.
-No hej. - odpowiedziałam. - To gdzie idziemy? - dodałam.
-Aa, to jest niespodzianka!
-Aha, no to okay. Ale już mam się zacząć bać?
-Haha, nie nie musisz. -odrzekł i poszliśmy w strone centrum miasta. Przed jakimś budynkiem, Brook pozwolił sobie zamknąc mi oczy. Czułam sie dziwnie, gdy ten trzymał ręce na mojej twarzy.. Weszliśmy powoli przez drzwi, gdy usłyszałam szum. Po chwili Brook odsłonił moje oczy, gdy ujrzałam gokarty. Uśmiechnęłam się i szybko poszliśmy do jakiegoś chłopa, bo czas nas gonił. Przebrałam sie w kombinezon i założyłam kask. Musiałam tylko poczekać na Beckhama, który wybierał dla nas gokarty. Wsiadłam i czym prędzej wcisnęłam gaz. Na mecie byłam pierwsza. Wyszłamm z pojazdu i przedrzeźniałam sie z Brooklynem, że jest słaby. Czułam, że nasze więzi sie zacieśniają. Następnie poszliśmy na pizze do pobliskiej restauracji. Jedząc i piją wygłupialiśmy sie. Śmiechu przy tym było co niemiara.
*
Po udanej randce, Brook odprowadził mnie do domu. Stanęłam przed bramką, gdy ten złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie.
-Dobranoc. - szepnął do ucha i musnął mnie w policzek. Zaczerwieniłam sie i poszłam w stronę drzwi. Nie wiedziałam że jeszcze ten dzień sie spieprzy...
-Jestem! - krzyknęłam wchodząc do salonu.
-Dobrze córciu, siadaj, musimy pogadać.. - powiedziała mama.
-Okk. Już mam sie bać? - spytałam rzucając sie na sofę.
-No, już powinnaś. - rzekła a mi serce stanęło. -Słuchaj, ostatnio przeżywamy z ojcem kryzys i sama rozumiesz, musimy znaleźć dla siebie więcej czasu, więc jedziemy z ojcem na Karaiby, a Ty pojedziesz do ciotki do Polski.. - dodała.
-Ale mamoo?!
-Ej, chcesz żebyśmy dalej byli z mamą małżeństwem? - spytał ojciec, a ja udałam sie do swojej sypialni. Rzuciłam sie na łóżko, że aż zasnęłam...
________________________________________________
no i jest kolejny rozdział. postaram sie jutro albo dzis dodać kolejny, bo przez caaaaałe wakacje nie będe sie udzielała ;cc
+ newsy w zakładce "BOHATEROWIE" ;-)
wtorek, 28 maja 2013
2.Nicmisieniechcizm. ;]
Obudziłam sie o 11. Eh.. Dobrze, że jest dzisiaj niedziela, bo do szkoły to ja bym chyba nie wstała. I tak dobrze, że za tydzień wakacje sie zaczynają ♥
Wstałam i odpaliłam laptopa. Weszłam na twittera, a tam sajgon totalny - zdjęcia z wczorajszej imprezy.. Nawet Pinto moje dodał -.-
Dzisiaj planuje tylko sie opierdzielać i tyle. No, może zadanie zrobie z matmy. Zeszłam w szlafroku i rozczochranych włosach na dół do kuchni. Nalałam mleko do miski i półprzytomna wsypałam płatki do miski. Usłyszałam że rodzice gadają z jakimś gościem. Czym prędzej pobiegłam na góre, aby sie przebrać. Ledwo wyszłam z garderoby, a z dołu dobiegały krzyki mamy:
-Nesca, ubieraj sie! Jedziemy z babcią do ciotki!
-Co? ja nigdzie nie jade. I to jeszcze do Madrytu. Co to, to nie. Jedź z ojcem.
-Ojciec idzie z Davidem na spotkanie. Ta chodź!
-Niee! Gdzie oni mają to spotkanie? - spytałam.
-U Beckhamów w domu. Jedziesz z nim? - zapytała a ja stałam jak wryta, myśląc co zrobić.
-Nie, zostane w domu. A jak mnie nie będzie to znaczy że gdzieś jestem z Valerią.
-Dobra, ja już jade z babcią, cześć.
-Paa, miłej drogi. - rzekłam i poszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel. Następnie zadzwoniłam do Valerii, aby przyszła do mnie. Była już u mnie za 10 minut. Położyłam sie na łóżku i opowiadałam jej o wczorajszej imprezie no i o Brooklynie.
-Ej, czekaj, on ma twitter'a czy coś? - spytała Val.
-Nie wiem, ale raczej nie.Chociaż nie wiem.. - odpowiedziałam i jednym ruchem skoczyłam do laptopa, obok którego siedziała Valeria.
-Patrz kurde, on ma nawet facebook'a! - krzyknęłam i zeszłam do kuchni po coś do picia. Przez ten czas, na moim koncie na facebook'u rządziła przyjaciółka. Tak, aż zaprosiła Brook do moich znajomych.. GENIUS.
-Ty idiotko, coś Ty zrobiła?! - krzyknęłam.
-Nic, debilu. Musisz zrobić ten pierwszy krok, pulpecie.
-Haha, deklu.
Po wygłupach poszłyśmy na plaże. +30 stopnie, słońce, plaża, lekki wiaterek.. eh, żyć nie umierać. Spakowałam ze sobą kremy, tablet oczywiście i ręcznik. Doszłyśmy, chociaż nie, dojechałyśmy bo jestem na deskorolce, na plaże. Znalazłyśmy idealne miejsce i rozłożyłyśmy nasze manatki. Posmarowałam plecy Valerii i położyłam sie na brzuchu. Włączyłam tablet i weszłam na facebook'a. Pomyślałam aby za to co zrobiła Val, powinnam ją "ukarać". Zrobiłam jej zdjęcie, gdy leży jak "foczka" i wrzuciłam na facebook'a. Umieściłam opis do zdjęcia ''LEŻING, SMAŻING, PLAŻING W WERSJI MOJEJ FOCZKI. ;-* PS. JESTEŚ GRUBA ♥ '' Teraz to na stówe sie wkurzy, ale co mi tam. Podłączyłam słuchawki do telefonu, zaczęłam słuchać muzyki. Leżałyśmy godzine na słońcu. Miałam już dość opalania. Korciło mi w głowie, czy Brook mnie przyjmie do znajomych czy też nie. Usiadłam na kocu i ubrałam full cap na głowe. Słońce dawało popalić. Nagle jacyś chłopcy zaproponowali mi gre w siatkówkę. Zerwałam Valerie z koca i poszłyśmy pograć. Fajnie było, az do chwili gdy usłyszałam a mną głos ojca. Dobrze, że miałam na sobie spodenki i koszulke, bo ojciec by mnie chyba zjadł w domu za to że chodze ' naga ' po plaży..
-O! Nesca, co ty tutaj robisz? miałas być przecież z mamą w Madrycie..
-Ale nie jestem i daj mi spokojnie pograć!
-Okay, o której będziesz w domu?
-Nwm, zobacze jaka będe. Jak sie mocno upije to jutro, a jak mniej to jeszcze dzisiaj. - powiedzialam z fałszywą miną, obijając piłke.
-Ja nie wiem do kogo to dziecko sie wdało.. - rzekł ojciec do Davida i poszli z małą Harper do auta. Uff.. dobrze że Brooklyna nie było. Bang! Surprise! Jednak jest. Masakra.. Widziałam jak sie gapił, no bo ja jak zwykle musiałam tez na niego popatrzeć kiedy on lookał w moją strone.
Miałam już dość grania. Poszłam z Valeria po swoje koce i reszte rzeczy, chwyciłam deskorolkę i pojechałyśmy/poszłyśmy do domu. Akurat w tym momencie Beckham z dziećmi i moim tatą postanowili jechać do domu. Jechałam powoli na deskorolce chodnikiem, rozmawiając z Valerią, gdy jakieś auto trąbiło w nasza strone. Miałam już fuck'a pokazać, ale dobrze że sie zastanowiłam bo byli David z ojcem. Zasłoniłam twarz rękoma i śmiałam sie.
Doszłyśmy do domu po 30 minutach wędrówki. Weszlam do domu, rzuciłam deske gdzieś pod stolik w przedpokoju, i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, i poszłam do pokoju, aby zrobić zadanie z matmy. Siedziałam nad nim prawie godzine..
*
Była już 19. Siedziałam na tarasie i słuchałam muzyki. Nawet nie czułam jak zasnęłam..
Obudziłam sie o 8. Było mi troche zimno, więc poszłam do domu. Tak, tato spał, mamy nie było. Pewnie została u ciotki na noc. Chciałam iść po cichu do mojego pokoju, gdy tato wyszedł.
-Gdzieś była? - spytał.
-Hyh, zasnęłam na tarasie.
-Haha, dobra, idź sie odśwież, o 10 trening na Ciutat Esportiva. Jedziesz ze mną.
-Coo? nigdzie nie jadę.
-Jedziesz! Będą synowe Davida, musisz być.
-Haha, a żeś teraz dowalił..
-Ubieraj sie!
Niestety, musiałam jechać z ojcem. Mother of God. Nie chce mi sie..
*
Wysiadłam ojcem przed boiskiem, i poszłam w stronę Bartry.
-Siemka młoda. Co ty tutaj robisz?
-aa ojciec mnie zmusił żebym tutaj przyjechała..
-Haha, no to będziesz miała coś do niańczenia!
-Co ty chcesz?
-No Messi przyjechał z Thiago bo Anto w delegacji. Będziesz go pilnować!
-Haha, chyba Cie coś piecze. - rzekłam a w moją stronę szedł ojciec.
-Nescaaa? - spytał
-Tak, popilnuje Messiego Juniora. Możesz iść.
Musiałam popilnować go, ale cóż takiego słodziaka to każdy by chciał popilnować, ale nie ja. Lubie dzieci, ale nie potrafię sie nimi zająć.
Gdy piłkarze weszli na boisko, ja usiadłam z młodym na trybunach. Był słodki i nawet grzeczny. Chwile później przyszli do nas Romeo, Cruz i Brooklyn. Masakra. Nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. Dobrze, że miałam na rękach małego Thiago.
-Cześć. - powiedziałam im i usiadłam na krzesełku.
*
Cały trening śmialiśmy sie, żartowaliśmy i pilnowaliśmy Thiagusia ♥ Było fajnie, a nawet zajecurvabiście. xd
Do domu przyjechałam cała padnięta, ale ważne że poznałam bliżej "małych" Beckhamów ;-)
Wstałam i odpaliłam laptopa. Weszłam na twittera, a tam sajgon totalny - zdjęcia z wczorajszej imprezy.. Nawet Pinto moje dodał -.-
Dzisiaj planuje tylko sie opierdzielać i tyle. No, może zadanie zrobie z matmy. Zeszłam w szlafroku i rozczochranych włosach na dół do kuchni. Nalałam mleko do miski i półprzytomna wsypałam płatki do miski. Usłyszałam że rodzice gadają z jakimś gościem. Czym prędzej pobiegłam na góre, aby sie przebrać. Ledwo wyszłam z garderoby, a z dołu dobiegały krzyki mamy:
-Nesca, ubieraj sie! Jedziemy z babcią do ciotki!
-Co? ja nigdzie nie jade. I to jeszcze do Madrytu. Co to, to nie. Jedź z ojcem.
-Ojciec idzie z Davidem na spotkanie. Ta chodź!
-Niee! Gdzie oni mają to spotkanie? - spytałam.
-U Beckhamów w domu. Jedziesz z nim? - zapytała a ja stałam jak wryta, myśląc co zrobić.
-Nie, zostane w domu. A jak mnie nie będzie to znaczy że gdzieś jestem z Valerią.
-Dobra, ja już jade z babcią, cześć.
-Paa, miłej drogi. - rzekłam i poszłam do łazienki. Wzięłam długą kąpiel. Następnie zadzwoniłam do Valerii, aby przyszła do mnie. Była już u mnie za 10 minut. Położyłam sie na łóżku i opowiadałam jej o wczorajszej imprezie no i o Brooklynie.
-Ej, czekaj, on ma twitter'a czy coś? - spytała Val.
-Nie wiem, ale raczej nie.Chociaż nie wiem.. - odpowiedziałam i jednym ruchem skoczyłam do laptopa, obok którego siedziała Valeria.
-Patrz kurde, on ma nawet facebook'a! - krzyknęłam i zeszłam do kuchni po coś do picia. Przez ten czas, na moim koncie na facebook'u rządziła przyjaciółka. Tak, aż zaprosiła Brook do moich znajomych.. GENIUS.
-Ty idiotko, coś Ty zrobiła?! - krzyknęłam.
-Nic, debilu. Musisz zrobić ten pierwszy krok, pulpecie.
-Haha, deklu.
Po wygłupach poszłyśmy na plaże. +30 stopnie, słońce, plaża, lekki wiaterek.. eh, żyć nie umierać. Spakowałam ze sobą kremy, tablet oczywiście i ręcznik. Doszłyśmy, chociaż nie, dojechałyśmy bo jestem na deskorolce, na plaże. Znalazłyśmy idealne miejsce i rozłożyłyśmy nasze manatki. Posmarowałam plecy Valerii i położyłam sie na brzuchu. Włączyłam tablet i weszłam na facebook'a. Pomyślałam aby za to co zrobiła Val, powinnam ją "ukarać". Zrobiłam jej zdjęcie, gdy leży jak "foczka" i wrzuciłam na facebook'a. Umieściłam opis do zdjęcia ''LEŻING, SMAŻING, PLAŻING W WERSJI MOJEJ FOCZKI. ;-* PS. JESTEŚ GRUBA ♥ '' Teraz to na stówe sie wkurzy, ale co mi tam. Podłączyłam słuchawki do telefonu, zaczęłam słuchać muzyki. Leżałyśmy godzine na słońcu. Miałam już dość opalania. Korciło mi w głowie, czy Brook mnie przyjmie do znajomych czy też nie. Usiadłam na kocu i ubrałam full cap na głowe. Słońce dawało popalić. Nagle jacyś chłopcy zaproponowali mi gre w siatkówkę. Zerwałam Valerie z koca i poszłyśmy pograć. Fajnie było, az do chwili gdy usłyszałam a mną głos ojca. Dobrze, że miałam na sobie spodenki i koszulke, bo ojciec by mnie chyba zjadł w domu za to że chodze ' naga ' po plaży..
-O! Nesca, co ty tutaj robisz? miałas być przecież z mamą w Madrycie..
-Ale nie jestem i daj mi spokojnie pograć!
-Okay, o której będziesz w domu?
-Nwm, zobacze jaka będe. Jak sie mocno upije to jutro, a jak mniej to jeszcze dzisiaj. - powiedzialam z fałszywą miną, obijając piłke.
-Ja nie wiem do kogo to dziecko sie wdało.. - rzekł ojciec do Davida i poszli z małą Harper do auta. Uff.. dobrze że Brooklyna nie było. Bang! Surprise! Jednak jest. Masakra.. Widziałam jak sie gapił, no bo ja jak zwykle musiałam tez na niego popatrzeć kiedy on lookał w moją strone.
Miałam już dość grania. Poszłam z Valeria po swoje koce i reszte rzeczy, chwyciłam deskorolkę i pojechałyśmy/poszłyśmy do domu. Akurat w tym momencie Beckham z dziećmi i moim tatą postanowili jechać do domu. Jechałam powoli na deskorolce chodnikiem, rozmawiając z Valerią, gdy jakieś auto trąbiło w nasza strone. Miałam już fuck'a pokazać, ale dobrze że sie zastanowiłam bo byli David z ojcem. Zasłoniłam twarz rękoma i śmiałam sie.
Doszłyśmy do domu po 30 minutach wędrówki. Weszlam do domu, rzuciłam deske gdzieś pod stolik w przedpokoju, i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, i poszłam do pokoju, aby zrobić zadanie z matmy. Siedziałam nad nim prawie godzine..
*
Była już 19. Siedziałam na tarasie i słuchałam muzyki. Nawet nie czułam jak zasnęłam..
Obudziłam sie o 8. Było mi troche zimno, więc poszłam do domu. Tak, tato spał, mamy nie było. Pewnie została u ciotki na noc. Chciałam iść po cichu do mojego pokoju, gdy tato wyszedł.
-Gdzieś była? - spytał.
-Hyh, zasnęłam na tarasie.
-Haha, dobra, idź sie odśwież, o 10 trening na Ciutat Esportiva. Jedziesz ze mną.
-Coo? nigdzie nie jadę.
-Jedziesz! Będą synowe Davida, musisz być.
-Haha, a żeś teraz dowalił..
-Ubieraj sie!
Niestety, musiałam jechać z ojcem. Mother of God. Nie chce mi sie..
*
Wysiadłam ojcem przed boiskiem, i poszłam w stronę Bartry.
-Siemka młoda. Co ty tutaj robisz?
-aa ojciec mnie zmusił żebym tutaj przyjechała..
-Haha, no to będziesz miała coś do niańczenia!
-Co ty chcesz?
-No Messi przyjechał z Thiago bo Anto w delegacji. Będziesz go pilnować!
-Haha, chyba Cie coś piecze. - rzekłam a w moją stronę szedł ojciec.
-Nescaaa? - spytał
-Tak, popilnuje Messiego Juniora. Możesz iść.
Musiałam popilnować go, ale cóż takiego słodziaka to każdy by chciał popilnować, ale nie ja. Lubie dzieci, ale nie potrafię sie nimi zająć.
Gdy piłkarze weszli na boisko, ja usiadłam z młodym na trybunach. Był słodki i nawet grzeczny. Chwile później przyszli do nas Romeo, Cruz i Brooklyn. Masakra. Nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. Dobrze, że miałam na rękach małego Thiago.
-Cześć. - powiedziałam im i usiadłam na krzesełku.
*
Cały trening śmialiśmy sie, żartowaliśmy i pilnowaliśmy Thiagusia ♥ Było fajnie, a nawet zajecurvabiście. xd
Do domu przyjechałam cała padnięta, ale ważne że poznałam bliżej "małych" Beckhamów ;-)
-------------------------------------------------------------------------
I JAK? MAM NADZIEJE ŻE SIE PODOBA ;D
SPECJALNIE DLA PATRYKA, DO OPOWIADANIA DAŁAM WĄTEK Z MESSI JUNIOREM *,*
+ wbijac na mój inny, starszy blog --> http://skoczkowieipilkarzelovestory.blogspot.com/
niedziela, 26 maja 2013
1. Fiestaaaa.
-Francesca, ubieraj te koszulke i jazda na stadion! - krzyknęła na mnie mama. Jejuuu.. przecież ona wie, że po ostatnim moim wypadku podczas meczu boje sie wyjść nawet na murawe.. A no tak. Ona nie jest mną! - Francesca, słyszysz co ja do Ciebie mówie? Masz iść z ojcem na Camp Nou, zrozumiano? - dodała. Ta. Mam iść na Camp Nou bo będą świętować swój sukces.Haha, nigdy w życiu.
- Nigdzie nie ide. - powiedziałam.
-Masz godzine na przebranie sie, jak nie zabieram Ci laptopa i masz zakaz na wychodzenie z domu!
-Ale mamoooo! - krzyknęłam.
-Już! poszła sie przebrać!
Była 20. Nie chciałam iść na mecz, bo i tak wiem że wygrają. Kocham Fc Barcelone właśnie za to, że mimo trudności sie nie poddają.Ubrałam koszulke Barcelony, czerwone rurki, katanke, czarne vansy oraz czarny full cap z napisem OBEY i poszłam pod stadion.Weszłam do środka Camp Nou. Ochroniarz dziwnie patrzył na mnie. Wyciągnęłam tabliczke z informacjami o mnie i poszłam dalej.Szłam przez długie korytarze aż natknęłam sie na Davida Bekhama. Łoołołołoło - stop. David Beckham? A co on tutaj robi? Zdziwiłam sie troche i poszłam do pomieszczenia, gdzie znajdowaly sie matki z dziećmi, które miały wyjść za chwile na stadion. A co ja mam na tym stadionie robić? Eh..
Minęło pare minut, jak jeszcze stałam z matkami. Nawet Yolanda Valdes coś do mnie mówiła, ale mnie to wali. Mam gdzieś te piłkarskie SWAGS.. Myślą że są najlepsze bo są żonami piłkarzy. No, może oprocz Antonelli Roccuzzo - narzeczonej Messiego. Ją to stanowczo polubiłam.
Nagle usłyszałam dźwięk hymnu Barcelony.
- Oho, trzeba iść.. - pomyślałam i poszłam na murawe. Szłam obok Antonelli, gdy mały Thiago złapał mnie za koszulke. Uśmiechnęłam sie do niego i udałam sie w kierunku ojca.
-Siemkaa. Co ja mam tutaj robić? -spytałam.
-Nie wiem, rób co chcesz! - rzekł.
-Tsa. Jestem chyba tutaj najstarsza i mam sie sama ze sobą zająć? coooool! - powiedziałam i wyciągnęłam szydersko kciuki.
-Nie, nie jesteś sama.
-Haha, może sie z Lią Fabregas będe bawić, hmm?
- Nie, chodzi mi o syna Davida.
-Co? Jakiego?
-Brooklyn chyba ma na imie.
-No ale jaki David?
-Beckham córeczko, Beckham.
-A co on tutaj robi o.O ?
-W domu Ci powiem, bo właśnie zbliża sie z synami do nas. - o masakra.. Jakiś przydupas tutaj idzie a ja nawet nie wiem jak mam postąpić. Odwróciłam sie do tyłu i zerknęłam na niego. Łuuuu! nawet ładny ten przydupas. Był ubrany w niebieską koszule w kratke, biały T-shirt i białe rurki.'' Awwww. jaki on jest przystojny!'' - rozmarzyłam sie. Dobra, koniec tego użalania sie nad nim. Musze ogarnąć fryzure bo idzie tutaj.
-Cześć - powiedział Tito i podał dłoń Davidowi. - O, a to pewnie ta twoja gromadka małych mistrzów?! - dodał.
-No już nie są tacy mali.. Ale talent posiadają! - odrzekł. - Emm. A to twoja piękność? - spytał David.
-Prosze, tylko nie piękność! - rzekłam.
-Heh, grasz w piłke? - spytał David, a ja posmutniałam.
-Kiedyś grałam ale po kontuzji przestałam..
-Oj. Troche smutne.. Dobra, ja musze iść do Victorii po Harper.Brook, zajmij sie braćmi, zaraz wróce.
-Okay.. - odpowiedział Brooklyn. Matko, jaki on ma męski głos.. *__* Chyba sie zakochałam, ale to nic szczególnego. Ja sie często zakochuje. Tu w Marcu Bartra, tu w Cristianie Tello.. eh. typowa nastolatka xd
- No to tak. Brooklyn, poznaj moją córkę, Francesce. - rzekł ojciec i podałam ręke Brooklynowi na powitanie. -Nesca, to jest Brooklyn. - dodał a we mnie walnęła jakaś piłka. Eh te dzieci.. Wzięłam piłke do rąk, gdy nagle poczułam taką miłość do piłki, jakbym nadal chciała grać. Położyłam piłke na ziemi i odkopałam ją do Dylana - synka Victora Valdesa. Wale te wszystkie kontuzje! - pomyślałam. - Będe nadal grac w piłke!
Staliśmy z Brooklynem jeszcze chwilke w ciszy, gdy odezwał sie do mnie.
- Idziesz ze mną i Cruzem pokopać na bramke? - spytał. Troche sie bałam, ale jakoś dam rade.
-Okej. - odpowiedziałam i poszliśmy w strone bramki.Stałam bezczynnie i wgapiałam sie w urode Brooklyna. Oczywiście, tak żeby nie widział że na niego lookam.
Kopali sobie z Cruzem piłke, a ja stałam bezczynnie. Jestem geniuszem. Nagle podał do mnie piłke. Bez wahania odkopałam mu.
*
Minęła już godzina. Dostałam chyba z milion SMS-ów od kumpli z mojej klasy że jestem w TV na Camp Nou. Ludzie, fiesta stadionowa /jak ja to mówie/ jest, to chyba wiadomka że będą transmitować..
- Dobra Nesca, czas jechać do domu! - powiedział ojciec.
-Już? - odrzekłam, trzymając Messiego Juniora na rękach.
-Noo, jutro do szkoły!
-Haha, jutro niedziela jest.
-Faktycznie, ale i tak do domu jedziesz. Pożegnaj sie z Anto i Thiago i do auta.- rzekł. Tak jak powiedział, pożegnałam sie rodzinką Messi i poszłam do auta.
W domu byliśmy za pół godziny. Weszłam do kuchni i spenetrowałam lodówke. Następnie poszłam do łazienki sie wykąpać. Po tym weszłam na twittera i facebook'a aby zobaczyć co nowego - a na twitterze główny post "DAVID BECKHAM OFICJALNIE PIŁKARZEM BARCELONY" no i to wszystko wyjaśnia, dlaczego dzisiaj był na Camp Nou.
Siedziałam jeszcze przez 2 godziny na internecie, gdy zaczęłam ziewać i położyłam sie spać..
------------------------------------------------------------------------------------
i jest pierwszy rozdział mojego, nowego opowiadania.
jeżeli macie jakieś pytania do mnie, zapraszam na mój ask. ---> http://ask.fm/torresowaxd
następny rozdział postaram sie napisac za 3-4 dni ;-)
- Nigdzie nie ide. - powiedziałam.
-Masz godzine na przebranie sie, jak nie zabieram Ci laptopa i masz zakaz na wychodzenie z domu!
-Ale mamoooo! - krzyknęłam.
-Już! poszła sie przebrać!
Była 20. Nie chciałam iść na mecz, bo i tak wiem że wygrają. Kocham Fc Barcelone właśnie za to, że mimo trudności sie nie poddają.Ubrałam koszulke Barcelony, czerwone rurki, katanke, czarne vansy oraz czarny full cap z napisem OBEY i poszłam pod stadion.Weszłam do środka Camp Nou. Ochroniarz dziwnie patrzył na mnie. Wyciągnęłam tabliczke z informacjami o mnie i poszłam dalej.Szłam przez długie korytarze aż natknęłam sie na Davida Bekhama. Łoołołołoło - stop. David Beckham? A co on tutaj robi? Zdziwiłam sie troche i poszłam do pomieszczenia, gdzie znajdowaly sie matki z dziećmi, które miały wyjść za chwile na stadion. A co ja mam na tym stadionie robić? Eh..
Minęło pare minut, jak jeszcze stałam z matkami. Nawet Yolanda Valdes coś do mnie mówiła, ale mnie to wali. Mam gdzieś te piłkarskie SWAGS.. Myślą że są najlepsze bo są żonami piłkarzy. No, może oprocz Antonelli Roccuzzo - narzeczonej Messiego. Ją to stanowczo polubiłam.
Nagle usłyszałam dźwięk hymnu Barcelony.
- Oho, trzeba iść.. - pomyślałam i poszłam na murawe. Szłam obok Antonelli, gdy mały Thiago złapał mnie za koszulke. Uśmiechnęłam sie do niego i udałam sie w kierunku ojca.
-Siemkaa. Co ja mam tutaj robić? -spytałam.
-Nie wiem, rób co chcesz! - rzekł.
-Tsa. Jestem chyba tutaj najstarsza i mam sie sama ze sobą zająć? coooool! - powiedziałam i wyciągnęłam szydersko kciuki.
-Nie, nie jesteś sama.
-Haha, może sie z Lią Fabregas będe bawić, hmm?
- Nie, chodzi mi o syna Davida.
-Co? Jakiego?
-Brooklyn chyba ma na imie.
-No ale jaki David?
-Beckham córeczko, Beckham.
-A co on tutaj robi o.O ?
-W domu Ci powiem, bo właśnie zbliża sie z synami do nas. - o masakra.. Jakiś przydupas tutaj idzie a ja nawet nie wiem jak mam postąpić. Odwróciłam sie do tyłu i zerknęłam na niego. Łuuuu! nawet ładny ten przydupas. Był ubrany w niebieską koszule w kratke, biały T-shirt i białe rurki.'' Awwww. jaki on jest przystojny!'' - rozmarzyłam sie. Dobra, koniec tego użalania sie nad nim. Musze ogarnąć fryzure bo idzie tutaj.
-Cześć - powiedział Tito i podał dłoń Davidowi. - O, a to pewnie ta twoja gromadka małych mistrzów?! - dodał.
-No już nie są tacy mali.. Ale talent posiadają! - odrzekł. - Emm. A to twoja piękność? - spytał David.
-Prosze, tylko nie piękność! - rzekłam.
-Heh, grasz w piłke? - spytał David, a ja posmutniałam.
-Kiedyś grałam ale po kontuzji przestałam..
-Oj. Troche smutne.. Dobra, ja musze iść do Victorii po Harper.Brook, zajmij sie braćmi, zaraz wróce.
-Okay.. - odpowiedział Brooklyn. Matko, jaki on ma męski głos.. *__* Chyba sie zakochałam, ale to nic szczególnego. Ja sie często zakochuje. Tu w Marcu Bartra, tu w Cristianie Tello.. eh. typowa nastolatka xd
- No to tak. Brooklyn, poznaj moją córkę, Francesce. - rzekł ojciec i podałam ręke Brooklynowi na powitanie. -Nesca, to jest Brooklyn. - dodał a we mnie walnęła jakaś piłka. Eh te dzieci.. Wzięłam piłke do rąk, gdy nagle poczułam taką miłość do piłki, jakbym nadal chciała grać. Położyłam piłke na ziemi i odkopałam ją do Dylana - synka Victora Valdesa. Wale te wszystkie kontuzje! - pomyślałam. - Będe nadal grac w piłke!
Staliśmy z Brooklynem jeszcze chwilke w ciszy, gdy odezwał sie do mnie.
- Idziesz ze mną i Cruzem pokopać na bramke? - spytał. Troche sie bałam, ale jakoś dam rade.
-Okej. - odpowiedziałam i poszliśmy w strone bramki.Stałam bezczynnie i wgapiałam sie w urode Brooklyna. Oczywiście, tak żeby nie widział że na niego lookam.
Kopali sobie z Cruzem piłke, a ja stałam bezczynnie. Jestem geniuszem. Nagle podał do mnie piłke. Bez wahania odkopałam mu.
*
Minęła już godzina. Dostałam chyba z milion SMS-ów od kumpli z mojej klasy że jestem w TV na Camp Nou. Ludzie, fiesta stadionowa /jak ja to mówie/ jest, to chyba wiadomka że będą transmitować..
- Dobra Nesca, czas jechać do domu! - powiedział ojciec.
-Już? - odrzekłam, trzymając Messiego Juniora na rękach.
-Noo, jutro do szkoły!
-Haha, jutro niedziela jest.
-Faktycznie, ale i tak do domu jedziesz. Pożegnaj sie z Anto i Thiago i do auta.- rzekł. Tak jak powiedział, pożegnałam sie rodzinką Messi i poszłam do auta.
W domu byliśmy za pół godziny. Weszłam do kuchni i spenetrowałam lodówke. Następnie poszłam do łazienki sie wykąpać. Po tym weszłam na twittera i facebook'a aby zobaczyć co nowego - a na twitterze główny post "DAVID BECKHAM OFICJALNIE PIŁKARZEM BARCELONY" no i to wszystko wyjaśnia, dlaczego dzisiaj był na Camp Nou.
Siedziałam jeszcze przez 2 godziny na internecie, gdy zaczęłam ziewać i położyłam sie spać..
------------------------------------------------------------------------------------
i jest pierwszy rozdział mojego, nowego opowiadania.
jeżeli macie jakieś pytania do mnie, zapraszam na mój ask. ---> http://ask.fm/torresowaxd
następny rozdział postaram sie napisac za 3-4 dni ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)