czwartek, 27 czerwca 2013

3. Randka i szybka decyzja o wyjeździe.

 Siedziałam w kuchni, gdy ojciec wpadł wkurzony.
-Jezu, tato, co Ci jest? - spytałam.
-Aa. W lipcu mamy mecz.. - odpowiedział.
-Aha, okay.  i co dalej?
-No zajebiście! - krzyknął.- Do Polski jedziemy na mecz.
-Haha, do tego zadupia? - zapytałam a ojciec  dziwnie na mnie popatrzył.Zerknęłam na zegarek i poszłam do szkoły. Pierwsze 2 lekcje luz, bo religia i matma. Następne to katastrofa. Język hiszpański i wf. Hiszpański jeszcze ścierpie, ale wf? nigdy. 
 Poszłam z Valerią do szatni.Przebrałyśmy sie i z niechcenia udałyśmy sie w strone boiska. Zauważyłam z oddali Luisa - kolege z klasy. 
-Ej, wy macie wf z nami? - spytałam, gdyż wf zawsze miałyśmy osobno dziewczyny i osobno chłopaki.
-No niestety. Pani nie ma.. - odrzekł.
-O God. Czyli nożna? - spytałam.
-No raczej!
-Eee. ide sie przebrać, i nie będe ćwiczyć. - powiedziałam i odwróciłam sie na pięcie. BANG! Niestety, nauczyciel już szedł w naszą strone. O kurcze, jednak musze ćwiczyć..

                                                                    *
-Jesteeem! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami do domu.
-To dobrze, siadaj do stołu, zaraz bedzie obiad. - powiedziała mama z kuchni. Ja zaś poszłam do łazienki umyć ręce.
-A tato gdzie jest? - krzyknęłam z łazienki do mamy.
- Na spotkaniu u Rosella. Omawiają jutrzejszy mecz charytatywny.
-Eee. Czyli prędko nie wróci. - powiedziałam i zasiadłam do stołu. Zjadłam obiad i poszłam odrabiać lekcje. Wtedy niespodziewanie do mojego pokoju wpadła mama.
-Córciu, ja cie bardzo przepraszam, ale ta twoja ulubiona koszulka Fc Barcelony spaliła mi sie przy prasowaniu.
- Nosz kurde.. - rzekłam.- Dobra, daj mi hajs, musze iść sobie kupić drugą bo jutro mecz.. - dodałam i wziełam pieniądze od mamy. Zamknęłam książki i poszłam w strone FcBotigi. Szłam poboczem, gdy dostałam SMS-a od nieznajomego numeru:
                                     
''Cześć Francesca. Masz jakieś plany na jutro? bo może byśmy sie gdzieś wyrwali? pozdrawiam, Brook ;-)''

Skąd on miał mój numer? A no tak. Ojciec mu dał.. Szybko mu odpowiedziałam że mam czas, ale dopiero po meczu. Odpisał mi że pasuje mu i kazał mi sie ubrać w luźne rzeczy.. Huhu, pierwsza randka na sportowo? Może być! Dobra, koniec tych rozmyśleń. Czas wybrać koszulkę. Ale jaką? wyjazdową czy domową? Wybrałam jednak wyjazdową,bo będzie mi pasować do trampek.

  Ten mecz bedzie jakąś katastrofą! Nie dość, że grają ze (S)Realem, to jeszcze u nas nie gra Messi od pierwszej minuty. Fajnie, c'nie? -.- Dobra, koniec tych czarnych myśli. Musze iść szybko do domu.

*

Nadszedł dzień meczu no i "randki". Wstałam dość późno i zamulałam cały dzień przed laptopem. Nawet do szkoły nie poszłam, nie chciało mi sie. Za 2 dni koniec roku szkolnego i wakacje, a ja nadal nie mam planów. Chyba znów ojciec wyśle mnie do ciotki do Polski, a tego to ja nie przeżyje.. Ale i tak bedę musiała, bo za miesiąc jest w Gdańsku mecz, to pewnie rodzice mnie zostawią u rodziny a oni sami pojadą gdzieś indziej..

-Valeria,wpadaj do mnie szybko, nie wiem w co mam sie ubrać na randkę! - zadzwoniłam do Val, która przyjechała do mnie jak najszybciej. Weszłyśmy do garderoby a tam nic. Brook kazał mi sie ubrać na sportowo, więc wyciągnęłam czarne rurki, nową koszulkę FCB, czarne  vansy  i bluzę. Szkoda, że ta "randka" jest zaraz po meczu. Tak, to ja bym miała przynajmniej czas na przebranie się z ciuchów Blaugrany czy coś..

*

Weszłam na trybuny i podziwiałam grę chłopaków. Po pierwszej połowie prowadzili dwiema golami Iniesty i o dziwo Pique. No, w drugiej zaś Królewscy odpłacili sie jedną bramką, ale dobrze że tylko jedną. Pogratulowałam chłopakom i wyszłam na zewnątrz boiska. Wyciągnęłam telefon z kieszeni aby sprawdzić godzinę, gdy do mnie podszedł Brooklyn.
-Cześć. - powiedział niepewnie. 
-No hej. - odpowiedziałam. - To gdzie idziemy? - dodałam.
-Aa, to jest niespodzianka!
-Aha, no to okay. Ale już mam się zacząć bać?
-Haha, nie nie musisz. -odrzekł i poszliśmy w strone centrum miasta. Przed jakimś budynkiem, Brook pozwolił sobie zamknąc mi oczy. Czułam sie dziwnie, gdy ten trzymał ręce na mojej twarzy.. Weszliśmy powoli przez drzwi, gdy usłyszałam szum. Po chwili Brook odsłonił moje oczy, gdy ujrzałam gokarty. Uśmiechnęłam się i szybko poszliśmy do jakiegoś chłopa, bo czas nas gonił. Przebrałam sie w kombinezon i założyłam kask. Musiałam tylko poczekać na Beckhama, który wybierał dla nas gokarty. Wsiadłam i czym prędzej wcisnęłam gaz. Na mecie byłam pierwsza. Wyszłamm z pojazdu i przedrzeźniałam sie z Brooklynem, że jest słaby. Czułam, że nasze więzi sie zacieśniają. Następnie poszliśmy na pizze do pobliskiej restauracji. Jedząc i piją wygłupialiśmy sie. Śmiechu przy tym było co niemiara.


*

Po udanej randce, Brook odprowadził mnie do domu.  Stanęłam przed bramką, gdy ten złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie.
-Dobranoc.  - szepnął do ucha i musnął mnie w policzek. Zaczerwieniłam sie i poszłam w stronę drzwi. Nie wiedziałam że jeszcze ten dzień sie spieprzy...
-Jestem! - krzyknęłam wchodząc do salonu.
-Dobrze córciu, siadaj, musimy pogadać.. - powiedziała mama.
-Okk. Już mam sie bać? - spytałam rzucając sie na sofę.
-No, już powinnaś. - rzekła a mi serce stanęło. -Słuchaj, ostatnio przeżywamy z ojcem kryzys i sama rozumiesz, musimy znaleźć dla siebie więcej czasu, więc jedziemy z ojcem na Karaiby, a Ty pojedziesz do ciotki do Polski.. - dodała.
-Ale mamoo?! 
-Ej, chcesz żebyśmy dalej byli z mamą małżeństwem? - spytał ojciec, a ja udałam sie do swojej sypialni. Rzuciłam sie na łóżko, że aż zasnęłam...

________________________________________________
no i jest kolejny rozdział. postaram sie jutro albo dzis dodać kolejny, bo przez caaaaałe wakacje nie będe sie udzielała ;cc
+ newsy w zakładce "BOHATEROWIE" ;-)

1 komentarz: